TEST Rolanda AC-40: Czystość dźwięku ponad wszystko...
Autor: Marcin Rutkowski • 29 sierpnia 2014- Naturalne brzmienie
- Skuteczna korekcja pasma, zwłaszcza środka
- Skuteczny anti-feedback
- Dobrze brzmiący Reverb
- Solidna, acz lekka konstrukcja
- Brak Delay'a
Spośród wielu wypróbowanych przez lata wzmacniaczy do instrumentów akustycznych mógłbym wymienić kilka „klasyków”. Wśród nich z pewnością znalazłby się znany i lubiany Roland AC-60. Poza tym fantastycznym modelem, Roland wypuścił także inny, mniejszy AC-33 z wbudowanym Looperem, większy AC-90 oraz malutki, przenośny Mobile AC.
W tym roku mamy przyjemność zapoznać się z kolejnym modelem wzmacniacza przeznaczonym do instrumentów akustycznych - Roland AC-40.
Konstrukcja
Na pierwszy rzut oka AC-40 niewiele się różni od „trzydziestki-trójki”. 35W mocy, dwa „specjalnie zaprojektowane 6.5 calowe głośniki”, dwa kanały - jeden instrumentalny, drugi wokalny. Oba kanały w AC-40 są identyczne, Volume, korekcja, przełącznik Chorusa (wide/space/off) oraz kontrola reverb. Różnice są subtelne - ot raptem 5W mocy więcej, wejście typu kombo i trzypasmowa korekcja na kanale wokalnym (zamiast żeńskiego XLR i 2-pasmowej korekcji).
Ponadto oddzielna kontrola reverbu dla obu kanałów. AC-33 na pokładzie miał również wbudowany looper, z którego konstruktorzy Rolanda zrezygnowali przy projektowaniu AC-40. Co więcej, AC-33 był typowo mobilnym wzmacniaczem, jako że mógł on działać na baterie, a tej właśnie opcji w AC-40 nie ma.
Tył wzmacniacza też nie zapewnia jakichś wielkich emocji, ale także nie braknie tam niczego, co może przydać się w sytuacjach scenicznych - wyjście stereo, wyjście słuchawkowe, wejście na footswitch oraz wejście mini-jack na zewnętrzne źródło sygnału z kontrolą poziomu głośności. No i oczywiście wejście na zasilacz.
Budowa jest solidna - widać, że AC-40 zniesie trudy podróży po klubach, knajpach, salach prób. Łatwo jest go przenieść z miejsca na miejsce, nawet przy dużych odległościach, jako że waży tylko 5kg z małym kawałkiem. Dzięki zastosowaniu podpórki pod spodem, możemy ustawić go w pozycji pochyłej.
Ogólnie rzecz ujmując „czterdziestka” jest prostym, typowym w swoim układzie i funkcjach wzmacniaczem do akustyka. Lekki, przenośny, bez fajerwerków. Ktoś może pomyśleć - to jaki sens projektować taki wzmacniacz? Otóż jest sens i to bardzo duży. Projektując taki wzmacniacz Roland pokazuje, że skupia się przede wszystkim na brzmieniu, że cel jaki im przyświeca to skonstruowanie lekkiego, prostego, naturalnie brzmiącego wzmacniacza o umiarkowanym poziomie mocy. I to powinno wystarczyć.
Brzmienie
Podłączam gitarę pod kanał instrumentalny, wszystkie gałki na godzinę 12:00, poza Volume, żeby nie rozsierdzić sąsiadów. Już pierwsze dźwięki pokazują, że dźwięk jest czysty, niemodelowany, że wzmacniacz nie narzuca własnego charakteru. Zmiana gitary potwierdza moje podejrzenia. AC-40 świetnie oddaje charakterystykę instrumentu, ukazuje różnicę w drewnie, pickupach, strunach itp. Jest to bardzo ważna cecha, bo przecież szkoda jest zatracić przepiękne brzmienie bardzo dobrze wykonanej i nierzadko drogiej gitary tylko dlatego, że wzmacniacz dodaje coś od siebie. Tutaj nie ma tego problemu.
Zdjęcie „środka” i dodanie niskich tonów oraz odrobiny pogłosu dodaje nam ładnej przestrzeni. Bas staje się wyraźny, ale nie „zamula” brzmienia. Dodanie tonów środka pasma wyrzuca gitarę do przodu. Tony wysokie potrafią nadać ładnego, „dzwonkowego” charakteru, ale nie czynią brzmienia zbyt „ostrym”, kłującym w uszy. Kontrola korekcji jest bardzo satysfakcjonująca, można efektywnie modulować charakter pasma za pomocą trzech gałek. Zwłaszcza środek daje szerokie pole do popisu, jako że zazwyczaj to właśnie ten zakres kontroli pozostawia nieco do życzenia. W AC-40 skuteczna kontrola pasma jest naprawdę dużym atutem wzmacniacza.
Wady? Myślę, że na pokładzie mógłby znaleźć się Delay. Nie jakiś super-zaawansowany, ale choćby najprostszy przyzwoicie odbijający Delay, który pozwoli na rozszerzenie gamy brzmień. Mile widziane byłoby także zasilanie phantom, choć podejrzewam, że nie byłoby ono często wykorzystywane.
Chorus i Reverb
Jak wspomniałem wyżej - chorus uruchamiamy za pomocą trójpozycyjnego przełącznika. Opcja Space dodaje typowego „rolandowskiego” dźwięku, znanego już od zamierzchłych lat 80-tych (Jazz Chorus) i kontynuowanego przy okazji wszystkich modeli serii Roland Acoustic Chorus. To brzmienie to znak firmowy, nie zmieniane od lat, bo jest tym, czego od Rolanda oczekujemy. Opcja Wide jest szersza, jak sama nazwa wskazuje. Jeszcze więcej mamy przestrzeni, ale też jest bardziej agresywny, nachalny w porównaniu do Space.
Kontrola pogłosu jest najlepszym dowodem, że w AC-40 ciężko z czymś przesadzić. O ile w wielu wzmacniaczach akustycznych za duża ilość reverbu sprawia, ze brzmienie staje się absurdalnie nienaturalne, wypaczone, o tyle w nowym modelu Rolanda nawet duża ilość reverbu pozostawia brzmienie spójnym. Podobnie zresztą jak w przypadku korekcji pasma, tutaj również możemy efektywnie kontrolować charakter za pomocą jednej gałki.
Ostatnią funkcją wartą omówienia jest anti-feedback, o którym ciężko powiedzieć cokolwiek ponad to, że działa. Nawet przy wykorzystaniu w niewielkich pomieszczeniach, gdzie mimo wszystko potrzebujemy dużego poziomu głośności anti-feedback skutecznie eliminuje sprzężenia.
Do pracy
Ostateczne starcie AC-40 z rzeczywistością następuje w klubie muzycznym, gdzie gram 2,5 godzinny koncert na gitarę, pianino, bas, akordeon i skrzypce plus trzy wokale. W takim intrumentarium gitara musi skutecznie się przebić, ale też nie może zagłuszyć charakteru instrumentów prowadzących, kiedy grana jest tylko linia rytmiczna.
AC-40 podłączony pod zewnętrzny system nagłośnieniowy świetnie sprawdza się jako odsłuch. Zastosowanie AC-40 na scenie wydaje się rozwiązaniem absolutnie naturalnym. Zapas mocy jest wystarczający nawet w przypadku zastosowania podczas koncertu solowego jako samodzielne nagłośnienie (np. w restauracji). Sprawdza się doskonale jako nagłośnienie dla dwóch gitar akustycznych, jak również dla gitary i wokalu.
Podsumowanie
Nowy wzmacniacz Roland AC-40 jest świetnym rozwiązaniem dla muzyków grających regularne koncerty w mniejszych klubach, próby a także tych, którzy chcą we własnym domu posiadać sprzęt, na którym mogą grać, ćwiczyć, nagrywać. Jest naturalnie brzmiącym wzmacniaczem wyposażonym w podstawowe funkcje, nie narzucającym swojego charakteru, o dużych możliwościach korekcji pasma i pogłosu.
Nowy AC-40 jest po prostu świetnie wykonanym wzmacniaczem dla każdego gitarzysty, niezależnie od stażu - bo każdy gitarzysta znajdzie dla niego zastosowanie. Dużym atutem „czterdziestki” jest cena - nowy egzemplarz można nabyć już za ok. 1.300 zł, co - biorąc pod uwagę jego brzmienie - jest bardzo dobrą propozycją.