Roland Cube Street EX: Test mobilnego wzmacniacza gitarowego
Autor: Marcin Rutkowski • 3 lipca 2014- Doskonałe brzmienie przy pracy w trybie Max
- Dobre brzmienie przy pracy w trybie Normal
- Długa praca na bateriach
- Możliwość połączenia dwu wzmacniaczy
- Otwór na statyw
- Aż 4 kanały do dyspozycji (każdy z własnym Volume)
- Brak pokrowca w zestawie (choćby jakiegokolwiek, biednego worka)
- Mocna kompresja brzmienia przy trybie ECO
Roland nie raz już zaprezentował rozwiązania mobilne dla wokalistów, gitarzystów, instrumentalistów czy nawet całych zespołów. Świetnym przykładem może być tutaj przenośny system audio BA-330, którego test możecie przeczytać na łamach Infomusic.pl. Tym razem Roland postanowił iść obranym kilka lat temu szlakiem i rozwijać serię Cube, poszerzając ją o element przenośny. Tak powstaje Cube Street EX, czyli niezastąpiony sprzęt ulicznych grajków.
Żeby oddać sprawiedliwość, w przepastnych katalogach Rolanda pojawił się już Cube na baterie. Dwukanałowy Cube Street, działający na 8 baterii AA ("paluszki"), z 6-cioma efektami cyfrowymi na pokładzie i 8-ma emulacjami COSM. Trochę mniejszy niż nowa wersja. Ale różnica leży gdzie indziej. "Stary" ulicznik dysponował jedynie 5W mocy, jego nowsza wersja ma ich aż 50! To jakby nie patrzeć spory skok.
Konstrukcja
Nowy Street EX jest lekkim, poręcznym wzmacniaczem o pochyłej bryle. Konstrukcję oparto o dwa niskotonowe głośniki 8" oraz dwa tweetery 2". Obudowa jest wykonana z wytrzymałego, acz lekkiego materiału formowanego przy wykorzystaniu jakiegoś tajemniczego super procesu. Nie trzeba się na tym znać, aby stwierdzić, że nowy Cube jest wykonany wystarczająco solidnie, aby przetrwać trudy ulicznego grania. Do tego jego niska masa (nieco ponad 7kg) powoduje, że nie trzeba mieć nie wiadomo jakiej krzepy, aby swobodnie się z nim przemieszczać.
A propos przemieszczania... W pudełku nie zastałem pokrowca, który ochroniłby urządzenie przed deszczem i kurzem podczas podróżowania po kraju i nie tylko. A szkoda, dodatek taki podkreślałby zastosowanie nowego Streeta EX, natomiast wiem, że takowy futerał ochronny istnieje, niestety nie jest dodawany w zestawie.
Ciekawostka w konstrukcji znajduje się natomiast na bocznej ściance. Cylindryczny otwór, dzięki któremu można umieścić wzmacniacz na statywie, przez co może on służyć jako mini system PA. Funkcja ta zyskuje na znaczeniu, kiedy okazuje się, że można ze sobą spiąć dwa Cube’y Street, podwajając niniejszym moc. Bardzo sympatyczne rozwiązanie, znane ze wspomnianego już BA-330.
Na pokładzie...
Już wiemy, że zamysł nie jest nowy, jednak koncepcja została mocno poprawiona. I tak na pokładzie znajdziemy 2 kanały instrumentalno-mikrofonowe, wyposażone w wejścia combo, trzeci kanał na dodatkowy keyboard, wyposażony w dwa wejścia jack, oraz wejście mini-jack do podłączenia zewnętrznego źródła sygnału audio (np. mp3). Czyli łącznie 4 kanały, w tym 3 na instrumenty i jeden na podkład, wszystkie wyposażone w niezależną kontrolę głośności.
Pierwsze dwa kanały instrumentalno-wokalne oferują 3-zakresową korekcję oraz solidny rolandowski Reverb, przy czym drugi kanał jest już w zasadzie dedykowany rozwiązaniom gitarowym i przez to dodatkowo wyposażony w efekty. Znajdziemy tu 7 emulacji COSM: A-Guitar, Acoustic Sim, Clean, Crunch, Lead, E-Guitar oraz Mic. Ponadto sekcja cyfrowych efektów oferuje standardowe już w Cube’ach - Delay i Chorus na jednym pokrętełku. Brakuje niestety Phasera i Flangera, zastosowanego w poprzednich wersjach, ale nie wszystko można mieć, gdy się działa na baterie. Ostatnim elementem panelu górnego jest przycisk Check/Mute służący do sprawdzenia poziomu baterii, bądź wyciszenia urządzenia, oraz przełącznik trybu pracy na baterii - Eco/Normal/Max.
Z tyłu standardowo - wejście na zasilacz, dwa footswitche oraz sekcja Line Out, obok której znajdziemy przełącznik - Stereo Link. To jest właśnie to zastosowanie, o którym wspomniałem wyżej przy okazji otworu na statyw. Dzięki niemu możemy połączyć dwa wzmacniacze tak, aby funkcjonowały równolegle w trybie stereo. Sygnał o tej samej mocy - 50W - płynie z obu stron. Nagle robi nam się zestaw stereo o mocy 100W, działający na baterie. Jedyne co trzeba dokupić to statywy...
Niestety do testów otrzymałem tylko jeden egzemplarz wzmacniacza, dlatego o tej funkcji niewiele mogę powiedzieć. Nie wiem nawet, czy połączenie dwu wzmacniaczy w trybie Stereo Link pozwala na podwojenie liczby kanałów... Postaram się jednak uzupełnić tę wiedzę wkrótce.
Gramy w domu
Pada... Nici z testowania w plenerze, choć plany były ambitne. No cóż, najpierw zatem popróbujmy na prądzie z gniazdka. Podłączamy gitarę akustyczną do kanału pierwszego. Dźwięk jest czysty, bez zarzutów, łatwo dający się ogarnąć za pomocą korekcji. Nieco reverbu dodaje głębi, tworzy przestrzeń. Nie ma co się czepiać. Ta sama gitara podłączona do kanału drugiego brzmi nawet lepiej, gdy COSM ustawi się na tryb A-Guitar. Przy przełączeniu na Acoustic Sim od razu wiadomo, że do gitary akustycznej przeznaczono tylko jeden tryb. Przesadnie uwydatniona dynamika generuje trzaski podczas szarpania strun, ale nie ma co się czepiać, wszak to tryb dla „elektryków”.
Podłączam gitarę elektryczną zatem. Od razu lepiej - gitara co prawda nie brzmi jak rasowy akustyk, ale bliżej mu do niego w tym trybie, niż w trybie Clean. Który też brzmi bardzo poprawnie, oddaje dynamikę, jest przestrzenny, nie ścina i nie tłamsi pasma. Pozostałe emulacje trzymają poziom, który wcześniej osiągnął Roland i - choć nie ma tu jakiegoś skoku w brzmieniu - to miło jest mieć taką jakość brzmienia na baterie - i to przy 50W mocy. Podobnie jest, jeśli chodzi o efekty - poprawy nie ma, ale dawny, wysoki poziom utrzymano.
Gramy poza domem
Ciągle pada, ale my się nie zrażamy, zawozimy Cube Street EX do Sali prób. Na wstępie pragnę zauważyć, że byłem nieco zaskoczony, że Roland deklaruje aż 5 godzin przy 50W na zaledwie ośmiu paluszkach! Ale przecież nie o liczby tu chodzi, ale o skuteczność. I brzmienie...
Na pierwszy ogień tryb Max, czyli pełna moc 50W powinno grać przez deklarowane 5 godzin. W tym czasie ogrywam raz jeszcze wszystkie kombinacje brzmieniowe, wpinam gitarę to w pierwszy to w drugi kanał, podobnie mikrofon. Nie zauważam znaczących różnic między brzmieniem na kablu a tym z baterii. To zatem bardzo dobry znak.
Ostatnie próby angażują zewnętrzny przester - wzmacniacz oddaje charakter efektu, jednak dynamika pozostawia nieco do życzenia. Analogowe przestery jednak lepiej łączyć w pary z lampowymi wzmacniaczami. No i wreszcie deser - gitara basowa. Na niskich głośnościach, ale jednak. Nic nie trzeszczy, nie muli, choć oczywiście nie jest to wzmacniacz basowy, to bez wstydu na ulicy można zastosować basik do wypełnienia dołu. Maestrii w tym nie będzie, ale to zdecydowanie wystarczy. Zdaję sobie sprawę, że na ulicy różnie bywa i że czasem przyjdzie grać dłużej niż 3-4 godziny. A baterie kosztują. Przerzucam się zatem na...
Tryb Normal, czyli 10 godzin grania przy 25W mocy. Tutaj już słychać wyraźnie spadek mocy, brzmienie jest nieco bardziej skompresowane. Wszystkie kombinacje brzmią nieźle, może poza basem, który tu już zaczyna zamulać przy większych głośnościach. Duet akustyczno-wokalny daje jednak radę, przy zachowaniu niezłej skuteczności.
Tryb ECO, choć oszczędny, okazuje się mocnym kompromisem brzmieniowym. Wokale brzmią jak z puszki, o basie należy w ogóle zapomnieć. Wszystko staje się bardziej suche i matowe, skompresowane. Wszak moc spada do 10W, ale to nie tylko skuteczność maleje. Brzmienie jest jak najbardziej do zniesienia, ale to mało w porównaniu do bardzo dobrego brzemienia przy trybie Max i dobrego przy Normal...
Ciekawostka: wg mnie Street EX lepiej brzmi ustawiony na podłodze. Gdy włożyłem go na statyw, musiałem podbić nieco bas i zmniejszyć sopran. Na podłodze zachowuje się bardziej naturalnie.
Gramy w pracy
Postanowiłem zabrać ze sobą Streeta EX do knajpy, w której przyszło nam grać piątkowy wieczór do kotleta. W instrumentarium dwie gitary, dwa wokale i skrzypce. Koledzy wpinają się w przedłużacz, ja bez ceregieli odpalam Streeta z baterii. Granie przewidziane jest na trzy, może trzy i pół godziny. W lokalu około 30-35 osób. W trakcie korzystam przez około 2 godziny z akustycznej gitary basowej, pozostałą godzinę z hakiem ze standardowego akustyka. Oczywiście nie ma kompromisu, tryb Max, czyli 50 W. Cały czas także chodzi mikrofon, a w przerwach korzystam ze stroika. Głośności nie rozkręciłem nawet do połowy, a i tak koledzy dawali mi znać, że jestem za głośno. Zatem nie wiem, czy całe 50 W, ale na pewno mocy wystarcza.
Po całym graniu wskaźnik pokazuje 3 kropki, czyli teoretycznie baterie są pełne. Widocznie wskaźnik działa jak ten od paliwa w samochodzie - pierwsze 300 km ani drgnie, a potem wir w baku... Nie mniej jednak pocieszające jest to, że bez stresu można grać na pełnej mocy naprawdę długie godziny. Pocieszające dlatego, że jednak zmiana trybu powoduje spadek jakości brzmienia.
Podsumowanie
Idea, jaką kierowali się konstruktorzy Rolanda przy tworzeniu nowego Cube Street EX nie jest nowa. Już i w tej serii pojawiały się urządzenia przenośne. Jednak ten model daje zupełnie nowe możliwości. Taki zapas mocy nawet przy pracy na bateriach pozwala na nagłośnienie koncertu dla kilkudziesięciu osób, a przy spięciu dwu urządzeń na raz, może tych osób być nawet i setka. Co więcej - dźwięk jaki dostarczymy tym osobom będzie dźwiękiem czystym i klarownym, dynamicznym, przejrzystym, po prostu ładnym bo Street EX brzmi bardzo dobrze i jest bardzo funkcjonalny.
Początkowo myślałem, że będzie to dobry wzmacniacz dla wymienionych w tytule uliczników. Jednak myślę, że przy takich możliwościach nowy Cube Street EX z powodzeniem może znaleźć zastosowanie nawet na niewielkich scenach koncertowych jako przenośny system PA. Zwłaszcza w miejscach, gdzie trudno o zasilanie. Jak dla mnie nowy Cube to strzał w dziesiątkę!