Randall RD40C - Metalowy potwór!
Autor: Krzysztof Błaś • 13 listopada 2013- Pancerna konstrukcja
- Sterylnie cicha praca
- Naturalny kanał czysty
- Bardzo dobry przester z funkcją boost
- Doskonała cena
- Waga: 23 kg
- Głośny wentylator
- Brak podziałki regulatorów
- Regulacja reverbu z tyłu wzmacniacza
Nareszcie pojawiła się nowa, długo oczekiwana seria wzmacniaczy Randalla - Diavlo. Nowa koncepcja, przeprojektowany design, nowe rozwiązania konstrukcyjne w środku. Czy Randall kolejny raz podbije rynek lampowych wzmacniaczy urządzeniami, które udanie połączą bezkompromisowe brzmienie i przystępną cenę?
Nowa seria Diavlo to wynik współpracy z lampowym guru wzmacniaczy high-gainowych - Mikiem Fortinem. Człowiek ten znany jest w środowisku głównie za sprawą customowych konstrukcji, jakie budował do tej pory na zamówienia pod szyldem Fortin Amps (www.fortinamps.com). Od niedawna jednak został głównym konstruktorem w firmie Randall - mówiąc krótko - dostał za zadanie tchnąć nowego ducha w produkty tego legendarnego producenta. Seria Diavlo jest dość rozbudowana - znajdziemy tu zarówno małe comba, jak i 100 W głowę, oraz cały arsenał kolumn. Do testu otrzymałem niewielkie combo RD40C.
Budowa
Pomimo, że wzmacniacz jest niewielki, sporo waży. 23 kg to zdecydowanie więcej niż byśmy się mogli spodziewać po kombie z jednym głośnikiem. Oczywiście spora waga mówi o tym, że zastosowano uczciwe transformatory, dzięki którym wzmacniaczowi nie braknie mocy, dynamiki i niskich tonów. Z drugiej jednak strony zastosowanie cienkiej, gumowej rączki, a właściwie paska do przenoszenia to ponury żart firmy - z chęcią dałbym ten piec do ręki pomysłodawcy takiego uchwytu i kazał się przejść 100m, czyli dystans jaki przeciętnie trzeba pokonać od auta do sceny...
Skupmy się jednak na pozytywach wagi. Świadczy ona o solidnej konstrukcji, i tak jest w rzeczywistości. Wzmacniacz wykonano z grubej sklejki oklejonej czarnym vinylem. Narożniki zabezpieczono metalowymi ochraniaczami. Głośnik chroni solidna, metalowa krata, która nie tylko daje zabezpieczenie, ale także podkreśla mroczny, agresywny design pieca. Tył wzmacniacza został zabudowany - w dolnej części przykręconą płytą, a w górnej metalową siatką chroniącą układ elektroniki.
Przejdźmy do danych technicznych. Wzmacniacz RD40C to konstrukcja w pełni lampowa. Preamp oparto na czterech lampach 12AX7, a na końcówce pracują dwie 6L6. Taki układ oddaje 40 W mocy. Zamontowany, 12 calowy głośnik został zaprojektowany specjalnie dla serii Diavlo. Co ciekawe posiada tylko 50 W mocy, co z jednej strony gwarantuje jego dużą dynamikę i wydajność nawet na niskich głośnościach, a z drugiej może niepokoić, czy poradzi sobie kiedy odkręcimy piec na full...
Spójrzmy na panel przedni. Pierwsze, co rzuca się w oczy to napisy, które przypominają pisane ręcznie, tak jak to często spotyka się w butikowych, customowych konstrukcjach. Druga charakterystyczna rzecz, to brak podziałek wokół potencjometrów. Oczywiście mamy jakąś ozdobną grafikę, lecz raczej nie przyda nam się ona jeżeli będziemy chcieli zapamiętać położenie poszczególnych regulatorów.
RD40 to wzmacniacz dwukanałowy. Mamy więc potencjometry czułości wejścia Gain osobno dla każdego kanału, oraz dodatkowy Volume dla kanału przesterowanego, umożliwiający ustawienie jego niezależnej głośności. Korekcja barwy jest wspólna i składa się standardowo z trzech pasm - Bass, Middle, Treble. Dodatkowo mamy także regulator najwyższych częstotliwości Presence, oraz ogólnego poziomu wyjściowego pieca - Master. Oprócz tego znajdziemy również przełącznik Boost, który działa dla obydwu kanałów. Zwiększa on czułość wejścia, czyli dodaje więcej gainu. Jak przystało na lampowe piece włączenie wzmacniacza dokonuje się za pomocą dwóch przełączników - Power i Standby. Urządzenie wyposażone zostało w sprężynowy pogłos. Gdzie jest zatem potencjometr regulacji jego nasycenia?
Musimy zajrzeć na tylny panel wzmacniacza... Regulacja pogłosu z tyłu wzmacniacza to dość często spotykany patent, chociaż ja osobiście nie rozumiem tej idei... Co innego, jeżeli na panelu przednim nie ma już miejsca, a konstruktorzy za wszelką cenę chcą jeszcze dodać jedną funkcję piecowi. W tym przypadku jednak dodatkowy potencjometr spokojnie by się zmieścił, po co więc było go wyrzucać na tył, gdzie nie mamy szans nawet widzieć jego ustawienia? Cóż, pozostaje się jedynie cieszyć, że w ogóle mamy reverb i potraktować go jako bonus.
Co jeszcze znajdziemy z tyłu wzmacniacza? Dwa wyjścia głośnikowe, z czego jedno jest zajęte dla wbudowanego głośnika. Oprócz tego pętlę efektów, oraz wyjście na podwójny, nożny footswitch. Za jego pomocą możemy przełączać kanały i uaktywniać funkcję Boost. Nie ma niestety wyjścia liniowego ani słuchawkowego, co sugeruje, że ten wzmacniacz stworzony został do żywej gry na scenie.
Kiedy zajrzymy przez metalową siatkę ochronną tyłu wzmacniacza dostrzeżemy lampy, oraz dwa, potężne transformatory, które tłumaczą wagę całości... Jest jednak jeszcze jeden element, którego byśmy się tam raczej nie spodziewali - wentylator. Wentylator w zaledwie 40 W wzmacniaczu? Ktoś chyba zaprojektował RD40 do całonocnej, katorżniczej pracy...
Gramy
Niezależnie czy podoba nam się wygląd i rozwiązania konstrukcyjne RD40, czy nie, piec służy przede wszystkim do gry i powinien się bronić przede wszystkim walorami brzmieniowymi. Odpalamy zatem wzmacniacz i słuchamy. Doskonale zaprojektowana konstrukcja nie emituje absolutnie żadnych szumów i brumów. Martwa cisza, niczym we wzmacniaczach hi-fi. Prawie... ponieważ wraz z włączeniem wzmacniacza uruchamia się zamontowany w jego tylnej części wentylator.
Nie jest bynajmniej bezszelestny - szumi głośno niczym okap kuchenny. Jeżeli chcecie zabrać ten piec do studia, to zapomnijcie - szum wentylatora praktycznie uniemożliwia rejestrację studyjną na mniejszych głośnościach. Gdyby jeszcze zastosowano elektroniczny układ dostosowujący jego obroty do potrzeb chłodzenia - niestety pracuje on cały czas pełną parą nawet zanim lampy zdążą się nagrzać - bez sensu. Nie ma nawet wyłącznika, którym można by go było uciszyć.
Jeżeli więc potrzebujecie pieca do zadań specjalnych, czyli całonocnej pracy na najwyższych obrotach, to jest to rozwiązanie idealne - nie musicie bać się o przegrzanie lamp czy innych elementów elektronicznych. W innym wypadku - proponuję wymontować wentylator i wysłać go do producenta z zapytaniem "po co???". Pomijając ten nieszczęsny wentylator konstrukcja wzmacniacza jest na prawdę sterylna i pracuje wzorcowo.
Próbka możliwości Randall RD40C:
Zacznijmy od kanału czystego. Posiada spory headroom, pozwalający uzyskać sporą głośność bez nieplanowanego przesterowywania sygnału. Z łatwością dostosujemy poziom wejściowy do współpracy ze słabymi przetwornikami jednocewkowymi, jak i mocną, aktywną elektroniką. Jedno należy przyznać - kanał czysty gra bardzo naturalnie, pełnym pasmem. Regulacja barwy działa bardzo skutecznie i łatwo możemy ustawić ciemne, niemal jazzowo brzmiące brzmienie, jak i jasne, funkowe z dużą ilością krystalicznej góry.
Najważniejsze jednak, że łatwo złapiemy balans między częstotliwościami uzyskując stonowane, ciepłe brzmienie - idealne jako baza do zewnętrznych efektów przesterowujących. Kanał czysty możemy także przesterować odkręcając mocniej Gain, lub dodatkowo włączając przełącznik Boost. Uzyskujemy wówczas specyficzny crunch, inny niż na kanale przesterowanym - brzmiący bardziej chropowato i oldschoolowo. Z pewnością odnajdzie się w bluesie.
Przejdźmy do kanału przesterowanego. Ten wzmacniacz powstał z myślą o rockowej grze, więc kanał przesterowany powinien być jego wizytówką i tak też jest w rzeczywistości. Bardzo dynamiczne, równe brzmienie ciążące bardziej w kierunku brytyjskich konstrukcji. Jedno jest pewne - gainu nam nie zabraknie. W większości przypadków powinno już nam wystarczyć odkręcenie potencjometru Gain w okolice 3/4 podziałki. Wówczas uzyskamy największą dynamikę szczególnie słyszalną podczas tłumienia strun. Dalsze dodawanie gainu włączy nam dodatkową kompresję, a jednoczesne wciśnięcie przycisku Boost spowoduje, że poszczególne dźwięki zabrzmią z kosmicznym sustainem.
Kolejny raz bardzo dobrze sprawuje się korekcja. Za jej pomocą możemy uzyskać sporo, różnych barw, dzięki czemu równie łatwo odnajdziemy się w klasycznym rocku, jak i brutalnym metalu. Piec doskonale radzi sobie także z niskimi częstotliwościami nawet przy maksymalnej głośności - nie straszne mu niskie stroje i potężne power chordy. Sprawą dyskusyjną może być zastosowanie wspólnej korekcji dla obydwu kanałów. Jest ona jednak tak zestrojona, że kiedy ustawiłem brzmienie czyste, okazało się że przesterowane także brzmiało tak jak bym sobie to wyobrażał. Oczywiście nie w każdym przypadku tak musi być, ale wydaje mi się, że mimo wszystko to urządzenie będzie głównie wykorzystywane do potężnych, przesterowanych brzmień, czyli cała uwaga gitarzysty skupi się na ustawieniu korekcji barwy tylko dla jednego kanału. Warto także wspomnieć o reverbie - mimo, że posiada nieszczęśliwie umiejscowiony regulator, sam w sobie brzmi na prawdę dobrze. Oferuje spory zakres działania i przede wszystkim nie wprowadza zakłóceń i nie zmienia brzmienia.
Podsumowanie
Randall RD40C to dość kontrowersyjna konstrukcja. Z jednej strony bardzo dobrze brzmiąca i oferująca użyteczne barwy najwyższej jakości. Z drugiej - chyba nie do końca przemyślana jeśli chodzi o design - brak skali przy potencjometrach, regulacja reverbu z tyłu wzmacniacza, czy w końcu absurdalny, głośny wentylator. Brzmieniowo jednak zdecydowanie się broni, a biorąc pod uwagę cenę oferuje zdecydowanie spore możliwości, których doszukiwalibyśmy się w droższych konstrukcjach.
To typowy wół roboczy, który potrafi pracować całą noc na najwyższych obrotach i się nie spalić. Piec do zadań specjalnych, ze sporym gainem i na prawdę dobrym kanałem przesterowanym. Warto mu się przyjrzeć i samemu przekonać się, jak głośne może być lampowe 40 W mocy.
Specyfikacja techniczna:
- Moc: 40 W
- Preamp: 4 x 12AX7
- Końcówka: 2 x 6L6
- Kanały: 2
- Głośnik: 12" 1250-8 Diavlo Custom Voiced Speaker @ 8 Ohm 50 W
- Waga: 22.7 kg
- Wymiary: 470 x 283 x 447 mm