TEST: D'Angelico EXL-1 Premier
Legenda dostępna dla każdego! Autor: Krzysztof Błaś • 25 sierpnia 2017Legendarne gitary D’Angelico po wieloletniej przerwie znowu pojawiły się na rynku. W zasadzie, to wdarły się na niego z impetem i zajęły należne miejsce. Zdecydowanie to jeden z największych come backów ostatnich lat - wyjątkowo udany. Sukcesem firmy było nie tylko sięgnięcie i ożywienie oryginalnych planów Johna D’Angelico, które zaczął realizować mały zespół wybitnych, amerykańskich lutników, ale także wprowadzenie modeli wykonywanych w Korei. Dzięki temu znacząco obniżyła się cena i dostępność instrumentów, które jednocześnie doczekały się wielu modeli i kombinacji wykończenia.
Niestety chcąc utrzymać legendarną jakość i design, modele Koreańskie (seria Excel) wciąż nie należą do najtańszych - przynajmniej w naszych, krajowych realiach. Na szczęście firma D’Angelico postanowiła zaproponować swoje instrumenty w cenie nawiązującej równą walkę z konkurencją. Premier - bo o tej serii mowa - to najbardziej rozpoznawalne modele firmy tańsze niemal o połowę od serii Excel. Wciąż jednak mamy do czynienia z żywą legendą, dla której już nie musimy odwiedzać placówek parabankowych...
Budowa
Gitary D’Angelico są... po prostu piękne i przyzna to każdy kto miał z nimi do czynienia. Subtelnie czerpią z tradycji, wprowadzając wiele własnych pomysłów do designu. Oczywiście seria Premier została nieco „zubożona” stylistycznie w stosunku do Excel, ale to właściwie dobra wiadomość - mniej błyskotek, za to te same, wysokiej jakości materiały.
Testowana gitara to właściwie wizytówka firmy - model EXL-1 - najlepiej sprzedający się w historii firmy. Do testów dotarł w pięknym, białym wykończeniu, schowany w solidnym gigbagu - w odróżnieniu od droższych serii, które posiadają futerały. Podróżujący gitarzyści wiedzą jednak, że solidny gigbag pozwala łatwiej przemieszczać się z instrumentem niż targając dodatkowe kilka kilogramów sklejki...
EXL-1 Premier to instrument typu hollowbody z dużym, 17 calowym korpusem o grubości 3 cali. Typowe, jazzowe pudło. Podobnie jak legendarne Gibsony ES, do produkcji użyto laminatu klonowego, a płytę wierzchnią zrobiono z laminatu świerkowego. Gitara jest dość ciężka i masywna, sprawia wrażenie bardzo solidnie zbudowanej. Takie połączenie laminatowego korpusu i sporego ciężaru daje bardzo specyficzne walory użytkowe. Instrument powinien nie należeć do najgłośniejszych akustycznie, za to obroni się na scenie oferując duży odstęp od sprzęgania.
Przeciwnością z kolei są gitary zbudowane z litego drewna, przeważnie bardzo lekkie i responsywne. Pomimo, że często zachwycają akustycznymi walorami, na scenie szybko wpadają w drgania i sprzęgają. Gitara typu hollowbody to jednak wciąż gitara elektryczna, dlatego wybór konstrukcji przez D’Angelico wydaje się trafiony. Idźmy dalej.
Bardzo wygodny, charakterystyczny dla firmy gryf o przekroju C wykonano z klonu, a głębokie wycięcie w korpusie pozwala bez problemu na grę w wysokich pozycjach. Palisandrowa podstrunnica, podobnie jak korpus, została ożyłkowana kremowym bindingiem. Nabito na niej bardzo starannie 22 progi medium. Rozpoznawalną, chyba jedną z piękniejszych główek w historii gitar wyposażono w chromowane klucze przypominające motylkami Grovery, jednak bez wybitej nazwy producenta. W każdym razie pracują bardzo poprawnie. Charakterystyczną cechą konstrukcji jest palisandrowy, regulowany mostek i specjalnie skonstruowany do tego modelu, firmowy pickup w postaci „wolno latającego” minihumbuckera. Całości dopełnia czarny pickguard, na którym zamontowano potencjometr regulacji głośności i barwy.
Nie można także nie zauważyć wyjątkowego strunociągu, który wraz z główką jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów gitar tego producenta. Podobnie jak klucze i pickup został wykończony w chromie. Testowany instrument został wykonany bardzo starannie, nie znajdziemy tutaj niedoróbek, czy dróg na skróty. Klasa sama w sobie - mimo niewygórowanej ceny.
Brzmienie
Gitary hollowbody są rozwinięciem koncepcji gitar akustycznych, dlatego spory udział w końcowej barwie ma ich brzmienie akustyczne. Z racji konstrukcji (pudło) są na tyle głośne, że dużo radości przynosi gra bez wzmacniacza. Tak też jest tym razem. Premier EXL-1 jest dość donośna, chociaż słychać, że brzmienie akustyczne nie jest tak bogate jak w typowych „akustykach” - i tak ma być. W końcu wyposażona jest w przetwornik magnetyczny, który w przeważającej części przetwarza dźwięk strun, a nie wydobywający się z pudła.
Ogólne pasmo prezentuje dość surowy sound z wyraźną górą i klarownym dołem, przy lekkim osłabieniu częstotliwości środka. Przyzwoity sustain i bardzo dobry, szybki atak. Instrument jest bardzo podatny na artykulację, a przy tym bardzo selektywny.
Obraz brzmieniowy jednak zmienia się po podłączeniu gitary do wzmacniacza - i w przypadku tych konstrukcji jest to rzecz jak najbardziej normalna. Zastosowany przetwornik posiada niewygórowany poziom sygnału wyjściowego. Bardzo vintage, co wydaje się dobrym podejściem. Dzięki temu więcej w barwie składowej akustycznej pudła, a co za tym idzie lepiej słyszalny, charakterystyczny dla hollowbody oddech pudła. Po podłączeniu do wzmacniacza gitara odzywa się klasycznym, jazzowym soundem. To właściwie istota jazzowego brzmienia i jeśli właśnie takiego szukacie to będziecie zadowoleni. Brzmienie jest zdecydowanie łagodniejsze i cieplejsze niż podczas testów akustycznych. Miękki dół, doskonały, czytelny środek i kontrolowane częstotliwości wysokie, dzięki czemu gitara dobrze brzmi nawet podpięta bezpośrednio po linii na przody...
Pomimo sporego korpusu jest to instrument wygodny. W przeważającej części wpływ na komfort gry muzyka ma gryf. W testowanej gitarze jest on dość cienki, szybki, a świetnie wykończone progi i binding dodatkowo potęgują wrażenie gry na ekskluzywnym instrumencie. Premier EXL-1 to taka typowa gitara jednego brzmienia. Mamy jeden pickup i w zasadzie bardzo określony kierunek brzmieniowy. Ważne jednak, że jest to bardzo dobre i charakterystyczne dla gatunku brzmienie. W połączeniu z oryginalnym designem otrzymujemy instrument który może inspirować.
Próbka możliwości D'Angelico EXL-1 Premier:
Podsumowanie
Niełatwo jest wskrzeszać legendarne firmy i często takie działanie kończy się spektakularnym fiaskiem. Czasem jest to tylko wykorzystanie znanej marki, pod szyldem której produkuje się słabe, kompromitujące ją produkty. Na szczęście D’Angelico obroniło się na całej linii, a kolejne ruchy sugerują ciągły postęp i rozwój przedsięwzięcia. Już teraz katalog instrumentów pęka w szwach, a co chwilę ukazują się customowe, limitowane edycje. To chyba jedna z najlepiej działających marketingowo firm na rynku, ale co najważniejsze - broniąca się swoimi produktami.
„Standardowa” seria Excel okazała się oferować instrumenty na wyjątkowo wysokim poziomie jakościowym i szybko podbiła światowe rynki w zasadzie umożliwiając ponowne zaistnienie tej legendarnej marki na rynku. Śledząc zagraniczną prasę i opinie muzyków, trzeba też zgodzić się, że seria Premier, z której pochodzi testowana dzisiaj gitara również będzie hitem - zwłaszcza w krajach, w których kurs waluty lubi się wahać... To bardzo dobrze zbudowany instrument, który posiada w sobie ducha legendy. Świetne wykończenie i bardzo dobre brzmienie. Pewnie spora w tym zasługa kultowego projektu, jakim jest EXL-1, ale także bezkompromisowego wykonania, według oryginalnych planów. Oczywiście, można kupić instrument bardziej zdobiony z nieskończoną liczbą inkrustacji i świecidełek, ale chyba nie o to chodzi w dobrym jazzowym pudle. Tutaj liczy się „czucie” instrumentu i jego współpraca z muzykiem - a to wszystko bez wątpienia znajdziecie w Premier EXL-1.