TEST: Washburn HB15 CTS
Washburn zaproponował cenę na poziomie większości budżetowych gitar - czy idzie za tym odpowiednia jakość produktu? Autor: Krzysztof Błaś • 3 listopada 2016- Doskonałe brzmienie akustyczne
- Świetny przetwornik
- Lekka, łatwo wpadająca w rezonans konstrukcja
- Po prostu piękna!
Washburn HB15 to instrument z nowej serii producenta, który dał się poznać nie tylko od strony rockowych, wyścigowych gitar, ale także doskonałych hollowbody i semiakustyków.
Tym razem mamy do czynienia z pełnym pudłem, „fruwającym” mostkiem i mocowanym do pickguardu, pojedynczym przetwornikiem - słowem - jazzowa klasyka. Tego typu instrumenty zazwyczaj wymagają sporego kunsztu lutniczego, przez co stają się cenowo niedostępne dla szerszego grona zwłaszcza początkujących jazzmanów. Washburn jednak zaproponował cenę, która nie różni się od tej, jaką spotkamy w większości budżetowych gitar - czy idzie jednak za tym odpowiednia jakość produktu?
Budowa
HB15 może się podobać - bardzo klasyczna, szlachetna konstrukcja nieco ascetyczna w formie - ta gitara po prostu wygląda drożej niż kosztuje. Producent zdecydował się zastosować do budowy sklejkę mahoniową, co nie jest często używanym materiałem w tego typu konstrukcjach. Efekt jednak, przynajmniej wizualny jest porażający. Piękny i dobrze położony lakier podkreśla widoczne słoje drewna i ponętne kształty giętej płyty wierzchniej. Do tego jeszcze wielowarstwowy, czarnobiały binding, chromowany osprzęt i mamy przepis na sukces.
Konstrukcja gitary hollowbody może dużo powiedzieć o spodziewanych rezultatach brzmieniowych. To jednak instrument akustyczny, a co za tym idzie podstawą są jego walory brzmieniowe, które pokazuje jeszcze przed zelektryfikowaniem. Podobnie więc, jak w przypadku gitar akustycznych, powinien wykazywać się głośnym, zrównoważonym brzmieniem „z pudła” i odpowiednio długim sustainem. To z kolei zapewnia filigranowa, łatwo wpadająca w rezonans konstrukcja. Mówiąc krótko - im lżejsza gitara, tym lepiej brzmi. Washburn HB15 jako jedna z nielicznych gitar w tym przedziale cenowym broni się doskonale. To lekki, responsywny instrument. Świadczy to o prawidłowym ożebrowaniu i wysokiej jakości sklejce użytej do budowy korpusu.
No właśnie - co z tą sklejką? Niejednokrotnie można natknąć się na opinie, że sklejka to taki tani substytut litego drewna i przez to obniża jakość brzmienia instrumentu. O ile w przypadku typowych gitar akustycznych można by przyznać w tych stwierdzeniach sporo racji, o tyle w przypadku elektrycznych gitar hollowbody sprawa wygląda nieco inaczej i warto to raz na zawsze uściślić. Zarówno sklejka jak i lite drewno mają specyficzne właściwości użytkowe, z których świadomie korzystają konstruktorzy gitar i wcale nie chodzi o koszty czy trud produkcji. Przypomnijmy sobie, że legenda gitar jazzowych - Gibson ES175 jest produkowana właśnie ze sklejki.
Najważniejszą różnicą między konstrukcjami z litego drewna i sklejki jest podatność na wibracje. Owszem, sklejka zapewnia ich mniej niż lite drewno, czyli jest uboższa barwowo i nie tak wrażliwa na odpowiedź w całym paśmie częstotliwości. Lecz jest to właśnie w przypadku gitar z przetwornikami zaleta - dzięki temu gitara ze sklejkowym korpusem nie wpada tak łatwo w drgania na scenie, a co za tym idzie trudniej się wzbudza niż gitara z litego drewna. To bardzo ważna cecha, bo co z tego, że nasz instrument brzmi pięknie na mniejszych głośnościach, kiedy na scenie niemiłosiernie sprzęga?... Sklejka więc pozwala złapać ważny kompromis między dobrym brzmieniem akustycznym a poprawną pracą z przetwornikami i układami elektroniki.
Z tego względu wielu topowych producentów posiada często w ofercie gitary hollowbody o obydwu konstrukcjach w tej samej cenie i tej samej jakości. Oczywiście w przypadku testowanego Washburna zastosowanie sklejki było podyktowane też kosztami produkcji - dzięki temu jednak udało się osiągnąć pułap cenowy umożliwiający nabycie świetnej jazzówki bez potrzeby rozbijania banku.
Pozostała część konstrukcji też jest bardzo klasyczna. Mostek zrobiono z palisandru razem z podstawkiem - trzyma się on na pudle siłą docisku strun. Metalowy, prosty strunociąg idealnie wpisuje się w vintageową koncepcję całości. Układ elektroniki to tradycyjnie tylko jeden przetwornik - minihumbucker, który został przykręcony do pickguardu. Takie rozwiązanie ma dwa główne plusy - po pierwsze nie zakłóca swobodnego drgania płyty wierzchniej, a po drugie nie przenosi tych drgań bezpośrednio na przetwornik co mogłoby powodować łatwiejsze sprzęganie przy większych głośnościach. Uzupełnieniem układu jest potencjometr głośności i barwy dźwięku - niestety przykręcone są one bezpośrednio do płyty wierzchniej, co może i ładnie wygląda, ale nie jest najlepszym wyborem, dla tego typu instrumentów.
Idźmy dalej. Gryf także zrobiono z mahoniu, lecz przyciemnienie lakieru w miejscu łączenia z korpusem i główką nie pozwala stwierdzić z ilu składa się elementów. W każdym razie ma bardzo wygodny profil i doskonale nadaje się zarówno do gry akordowej, jak i solo. Na palisandrowej podstrunnicy znajdziemy 20 niskich i szerokich progów, co w połączeniu z niską akcją strun powinno zaowocować dobrym „czuciem podstrunnicy” i potęgować komfort gry. Głębokie wycięcie w korpusie pozwala z łatwością dotrzeć do ostatnich progów, co nie jest takie oczywiste w przypadku wielu jazzówek. Na uwagę też zasługują świetne klucze Grovera i siodełko Graphteca.
Gramy
Już od pierwszych dźwięków gitara zaskakuje swoim brzmieniem. Jest ono bardzo akustyczne i naturalne, niemalże jak byśmy grali na pełnowymiarowej gitarze akustycznej. To rzadka cecha instrumentów hollowbody wykonanych ze sklejki - zazwyczaj mamy do czynienia z płaskim i nosowym dźwiękiem. Nie tym razem. Prawdopodobnie zasługa w tym lekkiego, świetnie rezonującego korpusu i materiału z którego został wykonany - mahoniu. W tym przypadku to drewno sprawdza się doskonale - brzmienie ma sporo ciepłego środka, ale też mocny bas i o dziwo bardzo przejrzystą górę. Naprawdę brzmi to o kilka klas wyżej.
Podoba mi się zrównoważenie częstotliwości i doskonały sustain także w wysokich pozycjach. Aż prosi się o dodanie przetwornika piezo... Póki co mamy niewielki pickup magnetyczny, który doskonale spełnia swoją rolę. Wpływa on na końcowy charakter brzmienia gitary, ale wciąż pokazuje jej akustyczne walory. Bardzo ciepły brzmieniowo i dokładny dzięki dobrze odwzorowanym wysokim częstotliwościom. To jest też spory atut tego instrumentu po zelektryfikowaniu. Wiele gitar jazzowych posiada pickupy, które niemal zupełnie zabierają im górę. HB15 jednak nie idzie tą drogą i wraz z czytelną górą otrzymujemy sporo akustycznego oddechu.
Jak się można było spodziewać po konstrukcji gitary, nie ma ona problemów przy dużych głośnościach ze sprzęganiem. Tam gdzie inne gitary już wyją Washburn wciąż gra mocnym i czystym dźwiękiem. Brawo. Ten instrument ma zdecydowanie jazzowe korzenie i tak też brzmi. Nie ma sensu więc go przesterowywać. Czyste, pełne brzmienia to jego domena i wychodzi mu to naprawdę nadzwyczaj dobrze. Regulowany mostek pozwala łatwo uzyskać niską akcję strun, co nawet przy grubych strunach sprawia, że gra staje się przyjemnością. Testowany egzemplarz jednak został wyposażony w miękkie struny z nieowijaną G, co z jednej strony zabiera mu sporo brzmienia, ale z drugiej pokazuje potencjał skoro gitara broni się dźwiękiem nawet z nienajlepiej dobranymi strunami. Pewnym mankamentem testowanego egzemplarza mogą być niezbyt starannie wyrównane progi zmuszające do podniesienia akcji strun. Biorąc jednak pod uwagę materiały, brzmienie i konstrukcję tej gitary i zestawiając to z ceną, jest to niedopatrzenie kontroli jakości, które można wybaczyć.
Próbka możliwości Washburn HB15 CTS:
Podsumowanie
Washburn HB15 CTS to jedna z najlepiej brzmiących gitar hollowbody w swoim przedziale cenowym. Bez wątpienia instrument, w którym owszem, widać cięcia budżetowe, ale nie dotyczą one najważniejszych elementów materiałowych i konstrukcyjnych.
Doskonałe brzmienie akustyczne zostawia daleko w tyle konkurencję, która może i robi bardziej zdobione i błyszcące gitary, ale rzadko może zaoferować tak dobrze grający instrument w tak dostępnej cenie. HB15 wygląda przy tym powalająco szczero - tak jakby wyszedł spod dłuta lutnika z małego warsztatu. Na uwagę zasługuje też doskonale dobrany przetwornik, którego po zakupie nie trzeba i nie warto wymieniać. Razem tworzą bardzo udane i przemyślane połączenie właściwości akustycznych i elektrycznego, plastycznego brzmienia elektroniki.
Dane Techniczne:
- Korpus: Mahoń
- Płyta wierzchnia: Mahoń
- Gryf: Mahoń
- Podstrunnica: Palisander
- Progi: 20
- Klucze: Grover
Ocena:
- Wygoda gry: 8
- Brzmienie: 10
- Jakość wykonania: 8
- Design: 10
- Stosunek jakość/cena: 10