TEST: Ibanez AMV100FMD-YSL
Chińska gitara, którą z całą odpowiedzialnością mogę polecić. Autor: Wojciech Hoffmann • 16 listopada 2016- Nieskazitelne, czyste, przejrzyste i selektywne brzmienie z rockowo-bluesowym pazurem
- Łatwa w regulacji
- Przyjazny gryf
- Futerał w zestawie
- Cena
Dawno nie pisałem żadnego testu, ale mam nadzieję, że poradzę sobie z tym zadaniem. Na szczęście jest to test gitary, która przecież jest mi najbliższą istotą jeśli chodzi o rzeczy martwe, a i tutaj można by dyskutować, czy rzeczywiście gitara jest przedmiotem martwym?
Dzisiejsza gitara to istne "nieco popsute" cudeńko - Ibanez AMV100FMD. Już od jakiegoś czasu panuje moda na postarzanie instrumentów. W tym przypadku mamy właśnie taką bardzo postarzoną gitarę. Instrument wygląda tak, jakby kilkadziesiąt lat pracował na scenie i dziesiątki razy wypadł z rąk gitarzyście albo z futerału, bo muzyk zapomniał go zamknąć. Producent zadbał nawet o to, żeby futerał wyglądał również na kilkadziesiąt lat. Jednak tutaj nie ma widocznych odarć dermy i innych zniszczeń.
Futerał prezentuje się rewelacyjnie, sprawiając wrażenie nieco zakurzonego. Po jego otwarciu i podłączeniu gitary pod mojego dyżurnego PODA, tzw. dolna szczęka mi nieco opadła i dokładnie obejrzałem instrument. Czy trzymam rzeczywiście w ręce produkt pochodzący z Chin? Wszystko jednak się zgadza - to Ibanez wyprodukowany w Chinach
Budowa
Ibanez AMV100FMD to nic innego, jak mniejsza siostra ASV100FMD. Mniejsza w sensie korpusu. To gitara typu Hollow Body (semiacoustic) zbudowana z Flamed Maple top/back/sides - czyli klonu falistego. Korpus bardzo głośno się odzywa, można grać bez podłączenia do wzmacniacza. Oczywiście nie zabrzmi to z taką potęgą jak zwykły akustyk, ale jest to korpus na tyle głośny, że można ćwiczyć bez podłączenia. Swoim wyglądem całość przypomina znakomite Ibanezy serii Artist. Z tym, że nasz model ma inną główkę i jest to pół-pudło z otworami "efami" po każdej jego stronie. Jest to również wiosło rogate.
Reszta to typowa konstrukcja czyli: dwa znakomite przetworniki IBANEZ SUPER 58, regulowany mostek typu ART-1 bridge, przypominający swoją konstrukcją mostki gibsonowskie, dalej strunociąg Quik Change III Tailpiece i cztery potencjometry. Między strunociągiem, a gałkami potencjometrów jest umieszczony trójpozycyjny przełącznik barw. W dolnej pozycji obsługuje przetwornik przy mostku, w górnej przy gryfie i jak łatwo się domyślić - w środkowej obydwa przetworniki.
Całość korpusu jak i gryfu ożyłkowana jest postarzanym plastikowym bindingiem. Do ochrony już zniszczonego korpusu służy płytka maskująca. Gryf sklejony jest z dwóch kawałków mahoniu i jednego klonu (Artstar 3pc Mahogany / Maple set-in neck) zakończony bardzo atrakcyjną główką z logo i ładnym elementem ozdobnym. Podstrunnica hebanowa (Bound Ebony fretboard w/Acrylic & Abalone block inlay) z markerami z abalonu i akrylu. Progi średniej grubości, znakomicie nabite bardzo równe. Klucze z vintage'owymi gałkami. Wszystkie metalowe części zmatowane i postarzone. Struny jak zwykle w Ibanezach -D'Adario grubości 0.10 - 0.52.
Gitara jest dosyć ciężka, ale dzięki temu dźwięk jest bardzo nośny. Myślę, że jest to również zasługa drewnianego klocka wklejonego przez całą długość korpusu. Trzeba również zaznaczyć, że gryf jest wklejony w korpus i to również wpływa na długość i głośność dźwięku. Skala instrumentu to 628mm. Grubość gryfu to 23mm przy główce i 24 przy korpusie. Gryf ma przekrój C i również przypomina gryfy bardzo znanych amerykańskich gitar. Wrażenie znakomite....
Praca z wiosłem
To sama przyjemność. Jak pisałem wyżej - kopara itd. Ale żeby nie było zbyt dobrze - po wypakowaniu musiałem troszkę popracować nad gryfem. To jest dość oczywista sprawa, że każdy instrument powinien być dopasowany do wymagań instrumentalisty. W tym wypadku obniżyłem troszkę struny po uprzednim wyprostowaniu gryfu. Wiadomo - jak instrument jest nowy i przybywa z daleka to w międzyczasie drewno pracuje w różnych warunkach i gryf może się lekko odkształcić. To jednak w niczym nie popsuło mojego wrażenia z pracy z gitarką.
Po podłączeniu usłyszałem dźwięk bardzo donośny. Aż mnie zatkało. I sprawdziłem logo na gryfie, czy to nie jest pomyłka... a jednak nie. I to bardzo dobrze, bo ta "Chininka" pod względem walorów dźwiękowych to najwyższa półka, za rozsądne pieniądze. Bo cena oscyluje w granicach 5.144 zł i może się zmieniać w zależności od kursu dolara lub euro.
Na czystej barwie na przetworniku Super 58 brzmimy jak rasowy jazzman. Po zredukowaniu wysokich tonów potencjometrem barwy usłyszymy, że to chyba Pat Metheny gra, a nie my. A to przecież największa rekomendacja, samej gitary i jej elektroniki. Miękko, bardzo klarownie i co ważne - bardzo selektywnie. Przełączając się na przetwornik przy mostku, dopalając delikatnie drive brzmimy jak BB. King albo Johnny Winter. Nie mogłem się oderwać od gryfu i ćwiczyłem bluesowe wprawki. Co za przeżycie!
Próbka możliwości Ibanez AMV100FMD-YSL:
Dalszy rozwój sytuacji to już wypróbowanie gitary na scenie, na koncercie z całym bandem. I tutaj następny cios, oczywiście pozytywny. Koncert grałem na dwóch Ibanezach. Jeden to Destroyer, a drugi to ARZ6UC Prestige. Pierwsza gitara to wyrób chiński, też znakomity, a druga to już Japonia.
I tutaj zaskoczenie. Testowany Ibanez zostawił w tyle obydwa wiosła. Brzmiał o wiele soczyściej, z długim sustainem i troszkę głośniej - i nie zmieniałem niczego w ustawieniu mojego Marshalla. AMV100FMD brzmi wyśmienicie. Przepięknie się wzbudza i nie sprzęga. Można robić z nim co się chce.
Wszystkie alikwoty znakomicie brzmią. Piski i flażolety również. Tłumienie strun jest bardzo krótkie. Same peany. Na chorusie i czystych barwach sama przyjemność. Przy dopaleniu jeszcze większa radocha. Hard and heavy w jednym pudle. Uniwersalność znakomita. I czego bym nie chciał napisać, to mogę tylko w samych superlatywach przedstawić ten instrument.
Klucze, chociaż zapewne chińskie, trzymają strój w ryzach. Wystarczy delikatnie przykręcić śrubki mocujące główki do kluczy przez co mamy ciężej chodzące maszynki, co daje większą stabilność stroju gitary. Oprócz tych wszystkich bardzo pozytywnych opisanych wrażeń ta gitara ma jeszcze jedną zaletę...Otóż nie musimy się przejmować kiedy o cokolwiek uderzymy. To tylko doda soku do już bardzo soczystej i radosnej starości tej przecież nowej gitary, hehehe :-)
Podsumowanie
A teraz cała prawda bez ściemniania. I co ja mam tutaj napisać, żeby było prawdziwie? Jest wielu sceptyków albo nawet przeciwników chińskich gitar, że niby złej jakości o kiepskim brzmieniu i inne dyrdymały. Niestety, a w zasadzie STETY, jak pisałem powyżej - mówiąc dosadnie nie można się do niczego przyczepić. Gitara bowiem począwszy od futerału, czego chińskie wiosełka często nie posiadają, a skończywszy na walorach dźwiękowych, czyli tych najważniejszych, jest bez zarzutu.
Przyrównuję ten instrument do dość wysokiej półki. Klucze strój trzymają, gitara stroi, daje się łatwo regulować. Gryf dość przyjazny, zwłaszcza dla jazzmanów albo bluesmanów. Szybkobiegacze też z łatwością osiągnęliby bardzo dobry wynik. Wykonanie staranne, chociaż gitara wygląda jak popsuta - ale to tylko dodaje jej uroku. No i ten dźwięk, nieskazitelny, czysty, przejrzysty i selektywny z rockowo-bluesowym pazurem.
Polecam w ciemno wszystkim niedowiarkom. I ja, Wojciech Hoffmann, z całą odpowiedzialnością podpisuję się pod tym testem gitary Ibanez AMV100FMD, oceniając i przyrównując ją do gitar z wysokiej półki.
Ocena:
- Wygoda gry: 4.5/5
- Brzmienie: 5/5
- Jakość wykonania: 5/5
- Design: 5/5
- Stosunek jakość / cena: 5/5
- Ocena końcowa: 5/5
Specyfikacja techniczna:
- Płyta wierzchnia i korpus: Klon
- Gryf: Mahoń i Klon
- Podstrunnica: Heban
- Progi: 22, średnie
- Most: ART-1 bridge
- Zaczep strun: Quik Change III Tailpiece
- Przetworniki: Ibanez Super 58