Test gitary elektrycznej Ibanez Roadcore RC365H
Autor: Krzysztof Błaś • 24 kwietnia 2014- Konstrukcja z komorą rezonansową
- Dobrze brzmiące przetworniki
- Perfekcyjne wykonanie
- Wygodny gryf
- Trzy, skrajnie różne barwy
- Bardzo korzystna cena w stosunku do jakości
- Niezbyt cicha praca przetworników
Seria Roadcore, z której pochodzi testowany RC365H to próba połączenia stylistyki retro z doskonałą grywalnością, do której zdążył nas już przyzwyczaić przez lata Ibanez. Swoją drogą, trzeba docenić też fakt, że pomimo ogólnej tendencji firm do budowania co raz bardziej drapieżnych instrumentów, Ibanez równocześnie wprowadza nowe modele dla gitarzystów, którzy niekoniecznie chcą siać ze sceny grozę i zniszczenie...
Budowa
RC365H to gitara wyposażona w komorę powietrzną. Mahoniowy, lity korpus posiada więc niemal całe lewe skrzydło wydrążone w środku, uzupełnione płytą wierzchnią z otworem rezonansowym w kształcie litery „f”. To dobrze znany patent, który z pewnością redukuje wagę instrumentu, a niektórzy powiadają, że nawet wpływa na brzmienie...
Już samo dodanie otworu rezonansowego w większości przypadków zniechęca do gitary większość rockowo-metalowych gitarzystów. Ten instrument jednak mimo to wygląda dość zadziornie – czarny lakier, kremowy binding, kanciasty korpus o oryginalnym kształcie, chromowany osprzęt i perłowa maskownica. To zdecydowanie nie jest jazzowe wiosło, a według producenta docelowymi odbiorcami będą sympatycy gatunku punk i grunge. Rzeczywiście wyglądem ten instrument nie będzie raził na scenie, a zanim sprawdzimy jego właściwości brzmieniowe jeszcze kilka słów o konstrukcji.
Klonowy gryf został w tradycyjny sposób przykręcony do korpusu za pomocą czterech wkrętów i metalowej płytki. Profil szyjki jest bardzo wygodny – w przeciwieństwie do wyścigowych konstrukcji czuć, że trzymamy coś w ręku, dzięki czemu bardzo wygodnie gra się akordy i riffy. Gryf został wykończony lakierem o wysokim połysku, co dodatkowo potęguje wrażenie ekskluzywności. Palisandrowa podstrunnica wyposażona jest w 22 progi medium, które zostały perfekcyjnie wykończone. Główka to nawiązanie do stylu gitar Ibaneza z lat 80. Nieosłonięte gniazdo pręta regulującego krzywiznę gryfu, dwa ściągacze dla strun regulujące kąt padania na siodełko i rząd chromowanych, olejowych kluczy – słowem prostota stylu vintage.
Przejdźmy teraz do osprzętu. Instrument wyposażono w prosty, przykręcany do korpusu stały most z niezależnie regulowanymi siodełkami. Struny mocujemy w nim przewlekając je przez korpus. Z tyłu korpusu znajdziemy zamontowane w tym celu tuleje. Układ elektroniki sprowadza się do dwóch firmowych przetworników Core Tone opartych na magnesach Alnico. Przy mostku mamy umieszczonego w metalowej puszce humbackera, a przy szyjce singla w obudowie „lipstick”. Jest to więc układ znany z instrumentów typu Telecaster z małą modyfikacją – wspomnianym humbuckerem przy mostku. Do wyboru przetworników służy trójpozycyjny przełącznik. Uzupełnieniem jest wspólny potencjometr głośności i barwy.
Gramy
Ponieważ akustycznie gitara jest dość lekka, możemy liczyć na większy w stosunku do litych konstrukcji rezonans. W efekcie już po paru wydobytych dźwiękach okazuje się, że RC365 jest instrumentem dość głośnym, a wbudowana komora akustyczna potęguje słyszalny rezonans. Połączenie mahoniowego korpusu z klonowym gryfem i palisandrową podstrunnicą zaowocowało jasnym, bardzo szczegółowym brzmieniem. Zakres częstotliwości przesunięty jest w górę – bardzo okrągły wysoki środek i krystalicznie czysta góra. To potęguje odczuwalną dynamikę i przejrzystość granych dźwięków. Stosunkowo niewiele jest częstotliwości niskich, które dzięki temu nie zamulają brzmienia.
Ibanez zdecydował się na zastosowanie własnych przetworników i w tym wypadku był to strzał w dziesiątkę. Po zelektryfikowaniu bowiem testowana gitara nie traci na walorach brzmieniowych, a uzyskana barwa jest bardzo bliska tej akustycznej. Kolejny raz zachwyca szczegółowość granych dźwięków. Spora ilość góry pozwala wychwycić niuanse artykulacyjne i osiągnąć szeroki zakres dynamiki gry.
Zastosowane przetworniki oferują średni poziom wyjściowy, dzięki czemu na kanale czystym nie przesterowują wzmacniacza, a po dopaleniu pieca uzyskujemy doskonały drive do mocniejszego grania. Na uwagę zasługuje też fakt, że pomimo tylko dwóch przetworników i trójpozycyjnego przełącznika możemy uzyskać trzy, kompletnie różne barwy dźwięku, z czego każda jest grywalna. Co istotne, w każdej pozycji przełącznika poziom sygnału opuszczający gitarę jest taki sam, czyli nie grożą nam skoki głośności. Przetwornik przy mostku to humbucker o klasycznej budowie typu PAF. Oferuje ciepłe, szerokie brzmienie z dużą ilością środka. Doskonale brzmi po przesterowaniu oferując nasycone brzmienie, w którym wciąż jednak słychać atak kostki na struny. Wyjątkowo dobrze sprawuję się pickup przy gryfie. Taka singlowa, zamknięta konstrukcja zazwyczaj posiada słaby sygnał i albo gra samą górą, albo dołem ze stłumionymi częstotliwościami wysokimi. Tym razem jednak brzmienie jest mocne, czytelne z idealnym balansem. Z jednej strony dużo jaśniejsze niż w przypadku tradycyjnych, otwartych singli, a z drugiej grubsze, masywniejsze. Po przesterowaniu staje się wyjątkowo klarowne. Czy po zelektryfikowaniu instrumentu w ogóle słychać pracę komory rezonansowej?
Próbka możliwości Ibanez Roadcore RC365H:
Z pewnością ma ona wpływ na sustain wzmagając rezonans korpusu. Dostarcza także więcej harmonicznych w zakresie średnich i wysokich częstotliwości – stąd być może część tego szczegółowego, ciepłego brzmienia. Generalnie RC365 z pewnością sprawdzi się wszędzie tam, gdzie będziemy potrzebowali czystych i lekko przesterowanych brzmień – w tym czuje się najlepiej i dostarcza oryginalnego brzmienia. Dzięki wbudowanemu humbuckerowi nie straszne będą mu także mocne przestery, jednak nigdy nie będzie to gitara do metalowej gry. Okolice rocka, brudne brzmienia grunge – jak najbardziej. Do metalu jednak proponuję poszukać jakichś wyspecjalizowanych maszyn z mocnymi pickupami, których Ibanez ma w swoim katalogu na pęczki...
Testowana gitara pomimo bardzo przystępnej ceny została wykonana perfekcyjnie w Indonezji. Nie ma problemu ze strojem, gwarantuje niską akcję strun, równo nabite progi i prosty, wygodny gryf. Pod względem konstrukcyjnym instrument ten prezentuje wysoką dbałość o szczegóły, która byłaby nie do pomyślenia w tym przedziale cenowym jeszcze kilka lat temu. Żeby jednak nie było tak różowo, do jednej rzeczy można się przyczepić. Do przetworników. Napisałem o nich tyle dobrego i to wszystko jest jak najbardziej prawdą, mają tylko jeden minus – słyszalny brum. Ciężko o to oskarżać singla, gdyż to jego typowa cecha konstrukcyjna. W przypadku humbuckera jednak brumy są niedopuszczalne. Pomimo więc świetnych właściwości brzmieniowych pozostaje pewien niedosyt. Być może problem kryje się w złym ekranowaniu przewodów lub w innym punkcie zastosowanej elektroniki. Poszukiwania zostawiam przyszłemu nabywcy, który sam musi zdecydować, czy dla niego problem jest w ogóle zauważalny i istotny.
Podsumowanie
Ibanez RC365 to bardzo przyjemny instrument, wyłamujący się z popularnego ostatnio kanonu rockowych, wyczynowych gitar. Mamy ciekawą konstrukcję uwzględniającą komorę rezonansową, nietuzinkowy wygląd i oryginalne brzmienie. Również stosunek jakości do ceny prezentuje się wyjątkowo obiecująco.
To ciekawie zaprojektowany i starannie wykonany instrument, który jednak dzięki swojemu szczegółowemu brzmieniu potrafi wydobyć na światło dzienne wszystkie niedociągnięcia grającego. Tym samym jednak daje duże pole do popisu pod względem artykulacyjnym. Instrument więc niełatwy w grze, ale oferujący spore możliwości. Na uwagę zasługują także przetworniki, które mimo niezbyt cichej pracy oferują doskonałe wsparcie akustycznego brzmienia instrumentu.
RC365H to gitara bardzo oryginalna – albo można się w niej zakochać, albo znienawidzić już od pierwszego wejrzenia. Najlepiej sprawdźcie to sami!