Test Jay Turser JT-220D-TR - cenny instrument w niskiej cenie
Autor: Dariusz Kelsz • 9 lipca 2012
- świetne wykonanie
- wysokiej jakości materiały
- długie wybrzmiewanie dźwięku
- odczuwalna waga
Gitary firmy Jay Turser pojawiły się na naszym rodzimym rynku muzycznym rok temu. I szkoda, że tak późno, bo uwagę moją zwróciły znacznie wcześniej, podczas wizyt w zachodnich salonach. W ofercie marki można znaleźć instrumenty nawiązjuące do klasyków. Każdy z tych modeli stanowi rozsądną konkurencję dla tego typu gitar innych producentów. Dziś zajmę się prezentacją klasycznego modelu o symbolu JT-220D w kolorze TR.
Pierwsze wrażenie
Instrumenty Jay Turser można powiedzieć, są niskobudżetowe… Otwierając pudełko z gitarą za niespełna 850 zł, nie można spodziewać się cudów. Tu jednak miła niespodzianka, pierwsze wrażenie jest takie, że gitara wykonana jest solidnie i wykończona precyzyjnie. Przyznam, że wygląd mógłby wskazywać na wyższą wartość gitary… Biorę więc wiosełko do ręki, aby sprawdzić, czy intuicja mnie nie zawiodła.
Budowa
Spod transparentnego lakieru, który nawet pod światło okazuje się być położony równo, w oczy wpadają regularnie ułożone słoje. To zapewne klon płomienisty. Właśnie taki top, w połączeniu z mahoniowym korpusem zapowiada nam potencjalnie soczyste brzmienie. Na uwagę zasługuje też wklejony gryf, co niezbyt często zdarza się wśród gitar w tym przedziale cenowym. Na pewno wydłuży nam to sustain. Uznaję to za duży pozytyw, jak i to, że jest on wykonany z klonu z palisandrową podstrunnicą. Przyznam, że Jay Turser JT-220D-TR jest wyjątkowy wygodny, gryf nie jest kołkowaty, co sprawia wrażenie lekkości w graniu.. Cały korpus i gryf oplecione są kremowym bindingiem – jak na klasycznego LP przystało. Uwagę moją zwróciła bardzo zgrabna główka z perłowym logiem i napisem firmowym. Zaznaczam również, że gitara ma swoją wagę, ale cóż… nikt nie mówił, że droga do sławy jest lekka. Niemniej polecam do niej szeroki pasek.
Elektronika i hardware
W Jay Turser JT-220D-TR wbudowane są dwa pickupy typu humbucker w chromowanych obudowach. Sterowane są w sumie przez cztery potencjometry. Gryfowemu przypisany jest volume i tone, podobnie w przypadku pickupu mostkowego. Brzmienie obu przystawek można odseparować lub zmiksować dzięki wbudowanemu trójpozycyjnemu przełącznikowi, który pracuje płynnie – bez zacinania. Struny (założony jest komplet D’addario 9-42) zawieszone są na mostku typu Tune-o-matic. Klucze prezentują się solidnie, choć mogłyby być blokowane, niemniej jednak, po teście dźwiękowym, gitara nie przestała stroić.
Brzmienie
Sound powinien stanowić najistotniejszy aspekt przy wyborze instrumentu. Osobiście zawsze w pierwszej kolejności sprawdzam gitarę „na sucho” – czyli bez wzmacniacza, gdyż już w takiej fazie można stwierdzić co nastąpi po jego odpaleniu. Tak jak się spodziewałem, z dechy wiosełko wybrzmiewa długo, dźwięk słyszalny jest nie tylko z drutów, co zawdzięczamy wklejonemu gryfowi. Od razu zaznaczę, że taki sprawdzian ma szczególne znaczenie w gitarach w tym przedziale cenowym. Dzięki temu mamy pewność, że po wymianie pickupów na lepsze, gitara odezwie się zawodowo. Po ograniu kilku dźwięków na wzmacniaczu zauważyłem, że pickupy są dość dynamiczne, mocne, długo ciągną dźwięk na kanale przesterowanym, a kanał czysty jest klarowny.
Podsumowanie
W moim odczuciu Jay Turser JT-220D-TR to instrument wyjątkowo dobrze przemyślany. Nie wydaje mi się, aby można było od niego oczekiwać czegoś więcej, uwzględniając oczywiście cenę gitary. Myślę, że to doskonała oferta dla początkujących gitarzystów, którzy chcieliby połączyć świetny wygląd, wygodę i przyzwoite brzmienie. Podkreślę, że to gitara na lata, ponieważ jest świetnie wykończona i warto w nią inwestować, aby udoskonalić jej niewątpliwe walory.
Foto: Piotr Bartosiuk