Top Of The Top Sopot Festival 2022 (wywiady)
Tydzień temu zakończył się Top of the Top Sopot Festival. Ostatnim „muzycznym” (19 sierpnia miała bowiem miejsca impreza satyryczna pod nazwą Comedy Fest) akcentem festiwalu w Sopocie był czwartek 18 sierpnia. Zebrałem przy tej okazji kilka wypowiedzi bohaterów tamtego wieczoru i nocy.
Katarzyna Nosowska i jej syn – Mikołaj "Miki" Krajewski – fot. Michał Andrys
Tomasz Organek
Czym kierowałaś się dziś w doborze repertuaru?
Chcieliśmy razem z Natalią (Natalią Przybysz – przyp. M.B.) zagrać taką „otwartą” piosenkę (tym utworem okazała się „Wiosna” – przyp. M.B.). To jest bardzo uniwersalny numer. W zeszłym roku graliśmy „Niemiłość”, który to utwór jest jednak tak naprawdę, kawałkiem o miłości. A dziś graliśmy o wolności. O tym, że człowiek się starzeje, ale jeśli kocha muzykę i wolność – bo to jest dziś jeden z głównych tematów w naszej debacie publicznej – to zawsze będzie „piękny i młody”. W takim sensie, że nie straci ducha i siły, żeby działać. Po prostu.
Gdy występujesz na tego typu imprezach to, co jest wg Ciebie ich największym atutem, a co minusem?
Nie wiem, ale chyba gdybym miał wskazać minus, to jest to tempo, taka „spinka” festiwalowa. Jest tu mnóstwo artystów, techników więc każdy może się pomylić. To nie jest normalna sytuacja dla muzyka, przy okazji typowego koncertu. Tu jest bowiem dużo niewiadomych. A plusem jest to, że mogłem się choćby spotkać właśnie z Natalią. Znamy się ponad 20 lat, a wyobraź sobie, że nigdy razem nie śpiewaliśmy, a dziś się to stało. To jest zatem wielki atut takich imprez, że możesz się spotkać z drugim artystą. Cieszę się, że mogłem spotkać wiele koleżanek i wielu kolegów z branży. Na ogół się bowiem nie widzimy, nawet podczas imprez, na których występujemy wspólnie, tylko się wymieniamy na scenie koncertami.
Tomasz Organek i autor wywiadów – fot. Michał Bigoraj
Gabi Drzewiecka
dziennikarska muzyczna, jedna z osób prowadzących festiwal
Co wg Ciebie jest inne w zachowaniu gwiazd podczas Waszego festiwalu, czego nie ma na podobnych imprezach? Mam na myśli zarówno aspekt artystyczny jak i po prostu „ludzki”.
Nie chciałabym nas porównywać do innych festiwali, bo mam poczucie, że każdy z nich rządzi się swoimi prawami. Każda stacja telewizyjna ma swój własny pomysł na festiwal. Na naszej imprezie na pewno broni się jakość. Mamy fantastycznych artystów, którzy występują. Sięgamy zarówno do klasyki gatunku jak i różnych nowych oraz nowoczesnych brzmień, które tu także występują. Zarówno do muzyki bardziej ambitnej jak i takiej, która po prostu porywa publiczność. Myślę, więc że połączenie tych dwóch faktorów jest kluczem do sukcesu Top Of The Top Festival.
Dziękuję i życzę udanej imprezy.
Dziękuję serdecznie.
Gooral (Mateusz Górny)
Muzyka, którą tworzysz, nie jest mainstreamowa, zatem publiczność mogła być lekko zaskoczona tym, co usłyszała. Czy jej odbiór Waszego występu był taki, jakiego się spodziewałeś?
Jak poprosiłem o serdeczne przywitania muzyków i wokalistów (artyście na scenie towarzyszył Zespół Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny – przyp. M.B.), z którymi występowałem, to dostaliśmy bardzo „żywe” oklaski. Było mi bardzo miło. Nie spodziewałem się tak pozytywnego odbioru. Zatem jestem bardzo zadowolony z reakcji publiczności.
Utwór „Karczmareczka”, który nam zaprezentowałeś, był przede wszystkim spopularyzowany przez zespół Kapela (od 2000 r. znany jako Kapela Pieczarki – od nazwisk braci założycieli, którym byli Paweł i Rafał Pieczarka) pod tytułem „Wina Nalej” (z płyty o tym samym tytule pochodzącej z 1999 r.). Ale to jest przecież tzw. utwór ludowy.
Tak, ten utwór pochodzi chyba, o ile się nie mylę, z Litwy (moim zdanie z Ukrainy – przyp. M.B.). Później „podbił” Słowację. Następnie dotarł przez góry (śmiech) do naszego kraju i na stałe zagościł także w polskim, góralskim repertuarze. Także w moim.
I świetnie się sprawdza moim zdaniem.
Miło słyszeć (śmiech).
Gooral i autor wywiadów – fot. Michał Andrys
Jacek Karnowski (prezydent Sopotu)
Po tym co Pan obserwuje od 16 sierpnia, jaką Pan widzi przyszłość dla tego festiwalu? Co jest dobre, a co złe?
Moim zdaniem, przede wszystkim najważniejszy jest zawsze konkurs (konkurs o Bursztynowego Słowika, który odbył się 17 sierpnia, a zwyciężył go Michał Szpak wykonujący utwór „24na7” – przyp. M.B.). W konkursie wzięły udział zarówno uznane „firmy” jak i artyści stosunkowo mniej znani. Moim zdaniem wygrana Szpaka była bardzo zasłużona i mu się należała, choć przecież dla wielu nieoczywista, bo wielu miało innych faworytów. To jest artysta niezwykle oryginalny i podążający własną ścieżką. Podobnie jak Ralph Kamiński, który także zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie tego dnia (Kamiński występował jednak poza konkursem – przy. M.B.). Ale powtarzam, że dla mnie najważniejszy był konkurs.
A kogo z artystów – poza Szpakiem i Kamińskim – by Pan jeszcze wyróżnił?
Michał Szpak przypomina mi trochę Stana Borysa czy Czesława Niemena. Z tym że, oni wtedy przerośli swoją epokę. Pamiętam bowiem, jak przed koncertem zaczynali stroić swoje instrumenty, to część osób wychodziła z Opery Leśnej nie wiedząc co za chwilę się wydarzy. Teraz tego nie ma. Każdy jest świadomy wielkiej artystycznej klasy Szpaka czy Ralpha Kamińskiego. Ludzie ich uwielbiają.
Ralph Kamiński – fot. Michał Andrys
Michał Szpak
Z uwagą obserwowałem Twoją interpretację utworu Queen, czyli „Bohemian Rhapsody” (którą artysta wykonał wraz z chórem Alla Vienna, znanym choćby z koncertowego projektu Queen Symfonicznie). Czy Freddie Mercury, twórca tego przeboju, ciągle jest dla Ciebie artystą, od którego czerpiesz inspiracje?
Na pewno bardzo dużo inspirowałem się nim będąc dzieckiem. Dla mnie to był zawsze artysta, który był całym sercem na scenie. A to jest dla mnie zawsze najważniejsze. Freddie Mercury zawsze więc będzie dla mnie ogromną inspiracją. Choć ciężko jest tak „na gorąco” odpowiedzieć na to pytanie, zwłaszcza z zadyszką zaraz po koncercie (śmiech). Ale tak. To jest człowiek, który dał mi myślę wiele... wiele skrzydeł.
Moim zdaniem trzeba mieć ogromną muzyczną samoświadomość, by „porwać” się na taki utwór jak „Bohemian Rhapsody” i zrobić to przynajmniej przyzwoicie.
To nie było może mój najlepszy występ podczas tego festiwalu (Michał kilkukrotnie pomylił tekst – przyp. M.B.). Ale wrócę tutaj w przyszłości i zrobię to tak, jak powinno się zrobić (śmiech).
Michał Szpak i autor wywiadów – fot. Michał Andrys
Katarzyna Nosowska
Jak Pani ocenia dzisiejszy wspólny występ z synem (wraz z synem Mikołajem, występującym pod pseudonimem Miki, wykonali utwór pt. „Mówiła mi matka”)?
Kocham występować z moim synem. To nie był nasz pierwszy wspólny występ…
Ale pierwszy na tym festiwalu.
Tutaj tak. Dla niego to było, myślę, że ogromne przeżycie, bo to jest ciągle młody jeszcze człowiek (Mikołaj Krajewski ma 26 lat – przyp. M.B.). Pierwszy raz stanął na deskach Opery Leśnej, co z pewnością było dla niego wielkim wydarzeniem. A dla mnie było to cudowne, bo nieczęsto się zdarza, by dorosły chciał syn publicznie występować ze swoją matką (śmiech).
I jeszcze jej publicznie za to podziękował (śmiech)!
Tak, to było wzruszające i za to też mu dziękuję.
Katarzyna Nosowska i autor wywiadów – fot. Michał Andrys
Autorem wywiadów jest Michał Bigoraj
fot. Michał Andrys