Ibanez obecny na Gitarowym Rekordzie Guinnessa 2015 - Relacja
Tegoroczny Gitarowy Rekord Guinnessa nie przeszedł do historii jako legendarny. 5003 gitarzystów to niestety o wiele za mało, aby pobić zeszłoroczny wynik we Wrocławiu. Nie będę po raz drugi rozpisywać się na ten temat (więcej tutaj). Za to uczestnicy mogli zaangażować się w ciekawy projekt, który swój debiut miał właśnie w Hali Stulecia.
Marka Ibanez jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych wśród gitarzystów (dla mnie znana głównie z tego, że ma w miarę pokaźny i łatwo dostępny katalog gitar leworęcznych). Do tego instrumenty mają szerokie spektrum - z łatwością możemy dostać te zarówno do lżejszych, jak i cięższych odmian muzyki. Możemy je usłyszeć w nagraniach Steve’a Vaia, The Mars Volty, System of a Down, Korna i wielu, wielu innych zespołów. Dlatego tym milej było zobaczyć specjalny punkt tej marki na wrocławskim Rekordzie.
Niepozorna budka odkrywała przed nami wiele sekretów. Widząc tłumy, które ciągle podchodziły do niebieskiego namiotu Ibaneza, mogę stwierdzić, że zainteresowanie było duże. Na miejscu był Tomasz Andrzejewski znany również jako Mr. Guitarist - jeden z czołowych gitarzystów w Polsce i zarazem endorser marki. Grał materiał ze swojej trzeciej płyty zatytułowanej „Universum” - oczywiście na swoim Ibanezie. Znalazł też dla nas chwilę, żeby porozmawiać o tym, co działo się na stanowisku firmy podczas rekordu.
Oprócz tego, każdy z nas mógł się sprawdzić i przetestować jedną z kilkunastu gitar, którą przygotował dla nas Ibanez. Akustyczne, elektryczne, od czterech strun wzwyż. Gitary mogliśmy sobie podłączyć bez problemu na dwóch przygotowanych do tego stanowiskach. Panowie z Ibaneza przywieźli ze sobą także trochę efektów gitarowych, więc mogliśmy sprawdzić chociażby brzmienie nowego Tube Screamera. Dla zainteresowanych był także konkurs, w którym można było wygrać jedną z gitar, dlatego event był tym bardziej wyjątkowy.
Cieszy mnie to, że tak duża marka w miły i przyjemny sposób zaprezentowała się szerzej. Gitary na wyciągnięcie ręki, uprzejma obsługa i fajny, luźny klimat sprawiły, że praktycznie do samego bicia Rekordu stanowisko wciąż było pełne, a to chyba najlepsza reklama, jaką można sobie zaserwować.