Gitarowa "orgia" - Wojny Gitarowe 2011 - relacja z imprezy
Krakowskie święto rockowego grania dla początkujących i doświadczonych, czyli Wojny Gitarowe 2011, już za nami.
Krakowskie Wojny Gitarowe, to konkurs-festiwal, na którym zabłysnąć mogą debiutanci, zaprezentować się muzycy już doświadczeni, jak również wystąpić krajowi mistrzowie gitary. W tym roku w tej ostatniej roli pojawił się w krakowskim klubie Żaczek Romek Puchowski, który dał rewelacyjny występ pełen bluesowych klasyków oraz własnych kompozycji. Człowiek z taką renomą i doświadczeniem nie mógł zawieść i nie zawiódł. Swoją techniką uwidocznił mi również przepaść dzielącą od jego poziomu, występujących przed nim młodych muzyków startujących do konkursu, choć przecież byli to technicznie zręczni grajkowie, choć amatorzy.
Zanim jednak Puchowski pojawił się na scenie wieczór otworzył występ gitarzysty Roberta Kordylewskiego. Było bluesowo, z country'owymi momentami, technicznie czysto, jednak brakowało mi nieco powera i szczególnych emocji.
Gdy Hard To Explain zwinęli się ze sceny, przyszła pora na część konkursową, w ramach której zaprezentowało się ośmiu początkujących gitarzystów. Głosami publiczność podium zajęli: Mateusz Owczarek, Michał "Majkelotron" Sereda i Łukasz "Thewool" Wełna, co w sumie było słusznym wyborem, bo muzycy ci prezentowali zdecydowanie najwyższy poziom grania, jednak ja zamieniłbym miejsce trzecie z pierwszym. Łukasz Wełna zaprezentował bowiem znacznie trudniejszą kompozycję niż Mateusz, choć ten drugi też nie ma się czego wstydzić.
Sam poziom konkursu należy ocenić na raczej średnim poziomie. Marek Gliniecki, zwycięzca zeszłorocznej edycji imprezy zaprezentował się o niebo lepiej od tegorocznych gitarzystów startujących w Wojny Gitarowe 2011. Publiczności również się podobało. Zaraz po nich pojawiła się wspomniany już Romek Puchowski, który z niesamowitą swobodą i lekkością najzwyczajniej w świecie pozamiatał całą scenę.
Z wielką przyjemnością słucha się takiego muzyka, grającego klasycznego bluesa. Taki sam wniosek można wysunąć o całej imprezie, która robi wiele dobrego w kwestii edukacji młodych. Momentami impreza trąciła "rockową myszką" i brakowało mi trochę wyraźnej linii programowej.