Sprawdziliśmy multiefekt gitarowy T-Rex Soulmate
Początek XXI wieku można z powodzeniem określić jako czas największej ekspansji zakupów łączonych na rynku. „Cross-selling” dotyka nas dosłownie wszędzie.
Chcesz lokatę? Otwórz konto i weź kartę kredytową, a wtedy będzie lepsze oprocentowanie. Tańsze ciastka? Nie ma problemu, ale kup dwa opakowania. Innym aspektem posiadania „więcej za mniej” jest nabywanie jednej rzeczy zamiast kilku. Po co mikser, malakser, i jeszcze co najmniej dwa sprzęty - kup jednego robota kuchennego i zaoszczędź miejsce!
Jak można się spodziewać, podobne trendy mają swoje zastosowanie również w przemyśle muzycznym. Nieraz mamy do czynienia z zakupem sprzętu „w pakiecie” zamiast dowolnego wyboru poszczególnych elementów w tej samej cenie, nie koniecznie według własnych oczekiwań. A co w sytuacji, gdy substytutem kilku najbardziej popularnych elementów jest jeden, którego składowe tak na dobrą sprawę są potrzebne niemal każdemu użytkownikowi?
W tym momencie pozwolę sobie odstawić filozoficzne drążenie tematu nieco na uboczu i przedstawić Wam nowinkę, jaka zawitała do mnie na test. Mianowicie jest to jeden z najnowszych produktów duńskiej marki T-Rex, o wdzięcznej nazwie SOULMATE.
Zapraszamy do dalszej części testu